Stambuł. Byłam. Widziałam. Pokochałam.
Pomibora5/02/2012 11:13:00 PM 2 comments

Istambuł. Byłam. Widziałam. Pokochałam.




Pora na odsłonę drugiej cząstki Naszego bloga :) 

Pierwszy - męski, turecki punkt widzenia - już poznaliście. 

Ja - Marta jestem tą II cząstką - polską. Swoją przygodę, rozdział w Istambule zaczęłam całkiem niedawno ale niewiele czasu potrzeba, aby zakochać się w tym mieście, uwierzcie mi!  

Jako, że nasze krainy bardzo się od siebie różnią, pomyśleliśmy, że może warto by było tę iskierkę miłości polsko - tureckiej przekazać dalej i oto jesteśmy :)

 

*
Jedno miasto, dwa kontynenty! Sam ten fakt powoduje, że chce się wiedzieć więcej i jeszcze lepiej poznać Istambuł. Albowiem wierzcie, albo nie - ale części te są zupełnie inne. Do Azji płyniemy promem, jedziemy autem lub metrobusem. Biorąc pod uwagę korki - ale takie korki z prawdziwego zdarzenia! Latem najlepiej wybrać prom :) takie widoczki, mewy, woda obijająca się o statek i opalanie nóg :D i oczywiście robienie im zdjęć - to totalny must have takiego wypadu! :D
Turcy i turyści oczekujący na wejście na prom - w stronę Azji :)


 


jak mówiłam, tak prezentuję :) nogi być muszą :)



tak te maleńkie kropeczki na moście to auta ;) :)

 


 
* 
Strona europejska, pełna turystów, tłumów (dosłownie!), hałas, taksi, która trąbi za nowym klientem na każdym kroku. Z resztą tam wszyscy trąbią... idąc ulicą ma się wrażenie, że to jakiś konkurs, na największą ilość "trąbnięć" :) początkowo bardzo mnie to szokowało, wręcz wystraszało! Za każdym razem, kiedy wychodziłam z mieszkania, podskakiwałam słysząc kolejny klakson. Jak się okazuje, za trąbienie nie ma tam mandatów - bo w taki sposób Pan Taksówkarz informuje, że taksi jest wolna i serdecznie zaprasza przechodnia. Za przechodzenie na czerwonym świetle również nie dostaniecie mandatu. Warto po prostu rozejrzeć się i biec! Po biegu stanąć po drugiej stronie ulicy, do której dotarcie było naszym celem i z satysfakcją spojrzeć radując się, że tego dokonaliśmy :)




koreczek :)















*
Istambuł tętni życiem, uderza nas pozytywną energią! 
I ta multikulturowość! Na każdym kroku! Szczególnie po stronie europejskiej. Turczynki, kobiety zdecydowanie ubrane po europejsku ale i kobiety w chustach, które jak się okazuje mają nawet sklepy ze specjalnymi kostiumami i płaszczami :) Nie wiem, jak to jest ale przybywając tam nawet nie wzięłam ze sobą krótkich wakacyjnych spódniczek, topików i innych "ciuszków". Tak automatycznie poczułam, że nie wypada. I miałam racje. Taksim i wszystkie turystyczne okolice centrum - to mieszanka kultur i turystów, którym ogólnie to wolno wszystko. Jednak uważam, że nieładnie obrażać czyjeś uczucia. Były również dzielnice, gdzie mój osobisty przewodnik nie puściłby mnie w bluzce odsłaniającej ramiona - bo była pełna Pań w burkach czy innych nakryciach głowy i ciała. 
 

















 




 

*
Pływanie ogólnie jest zabronione... ale są szaleni ryzykanci, którym wcale się nie dziwię!  Poza pływakami spotkać możemy delfiny!  Byłam w szoku, kiedy siedząc sobie na murku, przy wodzie po azjatyckiej stronie Stambułu, usłyszałam:
"Marta! Look! Dolphins!":) 









Napisałam, że pływakom wcale się nie dziwię, albowiem Turcja to kraj ciepłym klimatem :) Istambuł słynie z wiatru... dzięki któremu nie czuje się wysokich temperatur. Nie ma nic bardziej przyjemnego niż spacer nad Bosforem, ten wiatr, zapach w powietrzu... ach nie mogę się doczekać kolejnego lata tam!
przepiękne drewniane domy!
  




 *
Przeurocze, czasem również i nie... cyganki proszą o grosz na każdym kroku. Potrafią się nieźle pokłócić o to, dlaczego nie chcemy dać im pieniążków. Jak się kiedyś nauczę tureckiego to Wam przetłumaczę ;) póki co, język turecki należy do grupy "totalnie niezrozumiałych". 









Poza magicznymi słówkami, takimi jak:
dobranoc-
iyi geceler (wiadomo czemu - kultura wymaga :D );
dziękuję- teşekkürler  (słyszy się to słowo na okrągło, Turcy dziękują non stop, za wszystko!)
witaj- merhaba (tego chyba nie muszę tłumaczyć :) )
tak-
evet 
nie-
yok
kocham Cię-
seni seviyorum  (wypadało wiedzieć, jak wyznawać miłość ukochanemu w jego ojczystym języku)
kochanie - bebeğim

deszcz-
yağmur  ( słowo znam, bo tak ma na imię dziewczyna przyjaciela :P )
ser- peynir  ( znam, bo jem tam biały kozi ser na okrągło. Uwielbiam! Ale o kuchni napiszę w następnym poście );
mleko- süt ( nie piję mleka, ale słówko znam :P );
błyskawica- yıldırım (znaczenie nazwiska mojego lubego);
nowy- yeni ( bo słowo nowy - NOWOŚĆ - jest na każdym nowym produkcie, czy nowej kolekcji w sklepach :P a że ja kobieta to po sklepach czasem chodzę!
no i to moja lista słówek... i kilkoma innymi zwrotami nie powiem nic. 
Pokładam wielkie nadzieje w sierpniowym kursie języka tureckiego, na który udam się do Istambułu - będę najbardziej zmotywowaną studentką ze wszystkich i ja im jeszcze pokażę! :) 

*
 Pisząc o Istambule, muszę napisać o kotach! Albowiem mają one szczególne miejsce w sercach mieszkańców tego miasta. Koty spotyka się wszędzie :) są czyściutkie, zadbane i regularnie karmione. Mają swoje kocyki, domki z kartonów... nikt ich nie wygania. I to jest cudne. Jako, że jestem kociarą - robiłam kotom zdjęcia, gdzie tylko popadnie :) sami zobaczcie ... 



kot z Hagii Sofii :)











gołębie z Krakowa podążają za mną wszędzie... jak widać na załączonym obrazku :)



.
*
Ostatnią kwestią, którą chciałabym poruszyć są meczety. Islam, jak wiemy jest religią dominującą w Turcji. Dlatego też codziennie usłyszeć możemy wzywanie do modlitwy, które swoją drogą uwielbiam. I nie potrafię wytłumaczyć, jak dziwnie czuję się po powrocie do Polski, kiedy zza okna nie słyszę tego wręcz radiowego pogłosu, którego nie potrafię przecież zrozumieć ;) Nie miałam możliwości widzieć w środku wielu meczetów, latem wszystkie są pełne turystów... i nie każdy lubi przebierać się w te wszystkie ochraniacze i przebywać w pomieszczeniu pełnym ludzi bez butów :)

przed modlitwą naturalnie obmycie wodą.


żelazne zasady! :D


HAGIA SOFIA
 Wg wikipedii "Hagia Sofia (gr. Ἁγία Σοφία Hagia Sophia, tur. Ayasofya) – kościół w Stambule . Kościół Mądrości Bożej, zwany również Wielkim Kościołem. Monumentalna świątynia bizantyjska, uważana za najwspanialszy obiekt architektury i budownictwa całego pierwszego tysiąclecia naszej ery".

Nic dodać, nic ująć! Cudem ona jest na pewno! Przepiękny, monumentalny budynek, świątynia ... zachwyca pod każdym względem. Wszystko jest takie naturalnie stare i piękne, czuć historię z każdym oddechem, każdym spojrzeniem... i wydaje mi się, że najwięcej powiedzą zdjęcia. Słowa w tym wypadku to zdecydowanie za mało! 









Okazuje się, że w Sofii znajduje się tak zwana kolumna "płacząca", której przypisuje się magiczne właściwości. Hagia Sofia została wybudowana jako kościół chrześcijański - jej oś jest odchylona o 10 stopni od tego tradycyjnego w islamie kierunku. W kolumnie tej znajduje się otwór, do którego należy włożyć kciuk i jeśli pozostałymi palcami jesteśmy w stanie wykonać pełen obrót o 360 st - a kciuk zrobi się lekko wilgotny, spełni to nasze życzenie :) co więcej, wierzy się, że pomoże to przesunąć całą świątynię w kierunku odpowiednim dla świątyni w islamie.
 

 



Więcej o tym, co w Turcji i Istambule następnym razem :) mam nadzieję, że uda mi się chociaż w niewielkim stopniu rozwiać Wasze wątpliwości w kwestii "Lecieć do Istambułu - czy nie?!" 
Oczywiście, że LECIEĆ! :)

Do zobaczenia
M.



In Category : , , ,
About The Author Polska Turka Polska Turka. Facebook and Twitter

2 comments:

  1. pięknie! ;) i rzeczywiście zachęcająco

    ReplyDelete
  2. ale pieroly... obserwacje - pierwsza klasa

    ReplyDelete